poniedziałek, 20 grudnia 2010

Želary (2003) - reż. Ondřej Trojan


Film produkcji czeskiej, ze wspaniałą Anną Geislerovą i Gyorgy Cserhalmi.

Obejrzałam go wczoraj późnym wieczorem. Po całym dniu przy komputerze, po emocjach przeprowadzkowych, chciałam wyciszenia. Ten film miałam na twardym dysku nagrywarki DVD od wielu miesięcy. Był u nas w telewizji, w dwójce chyba, więc na pewno można go dostać po polsku. A warto, oj warto.

Nic nie wiedziałam o tym filmie wcześniej, jakoś mi umknął. Wystarczyło mi jednak, że jest produkcji czeskiej, zeby się nim zainteresować. Uwielbiam kinematografię czeską, jak również rosyjską, to już pewnie wiecie. Nadawany był jakoś późno, więc sobie go nagrałam. Całe szczęście, że mnie coś tknęło, żeby zaprogramować zapis, bo byłabym uboższa o niezwykłe wrażenia artystyczne, gdybym go nie obejrzała.

Myślałam najpierw, że to będzie o kobiecie w mieście podczas okupacji, walka w podziemiu itd. Taki nasz Czas honoru w wydaniu żeńskim. Po pierwszych kilkunastu minutach miałam wrażenie, ze to jednak będzie historia miłosna w czasach okupacji, w srodowisku szpitala (pielęgniarka i lekarz) i do tego walka pozdziemna. Jakże się myliłam! Jakże nie doceniłam kinematografii naszych sąsiadów. To znaczy doceniam, ale czasem zapominam, że oni potrafią z każdej historii zrobić majstersztyk nie podobny do niczego przedtem.

Historia przedstawia się tak - Eliszka jest pielęgniarką z abmicjami na lekarza, ale w wojnę zamknęłi akademie medyczne i trzeba było gdzieś się zadekować na ten czas. Jest związana ze zdolnym chirurgiem, mieszkają w dużym mieście. Pewnej nocy do szpitala przywożą mężczyznę po wypadku w tartaku, chirurg go operuje, a Eliszka oddaje mu swoją, zgodna grupowo, krew, gdyż ten jej potrzebuje na cito. Joza, bo tak nazywa się ów mężczyzna, dochodzi do siebie powoli, a w międzyczasie Eliszka uprawia działalność konspiracyjną. Jej lekarz też. I grupa wpada, Eliszka szczęściem nie, ale musi się ukrywać. Towarzysze konspiracyjni oddają ją w opiekę Jozy, który zabiera ją do siebie na głęboką prowincję. Myślicie pewnie - i tu się film kończy, będą brykać po polach i zbierać grzyby do końca wojny. I nie będziecie dalecy od prawdy, wojny chwilowo w tej części filmu nie ma, pobrzmiewa tylko gdzieś w tle, w rozmowach, jest natomiast życie, wybory, emocje, nowe znajomości, nieznane, które przeraża, inny styl życia (lepszy?gorszy?). Życie po prostu, w jego wszystkich przejawach. Och, jak Czesi potrafią o takich rzeczach opowiadać, śmiem twierdzić, że najlepiej.
Kiedy już się rozpłynęłam w tej historii, wyciszyłam - BACH!!! Wielki twist, i wszystko staje na głowie, zaczyna się dziać, migają ludzie, zdarzenia następują lawinowo, aż do wzruszającego i zaskakującego jednocześnie końca.
Ten film to muzyka dla mojej duszy, to coś tak pięknego, mądrego, wzruszającego, że aż trudno znaleźć słowa, aż mi dech zaparło. Nigdy go nie zapomnę, jest długi, ma prawie 2.5 godziny, ale wydawało mi się, że trwał krótko; muszę go koniecznie gdzieś zdobyc na DVD, bo ten nagrany, który mogłabym ewentualnie wrzucić na płytkę, mi się zacinał i nie nadawał się na przechowanie. Jest to zdecydowanie wymarzony prezent świąteczny dla kogoś wymagającego i lubiącego mądre filmy. Dla mężczyzn i dla kobiet. Polecam po stokroć.

Po edycji - patrzcie, co znalazłam - za grosze, porównując z innymi cenami
Hanulka Jozy książka
Żelary film