piątek, 24 grudnia 2010

Stosy spod choinki wymaszerowały wprost w ręce nasze


Jakoś mnie tak dzisiaj od rana ciekawość drążyła, co też ja dostanę pod choinkę? Jeżeli chodzi o te sprawy, to ja nigdy nie dorosłam. Cieszę się jak dziecko, nawet z czekoladek. Jeżeli chodzi o książki, to trochę wiedziałam, co dostanę, bo sobie sama z Merlina, przy okazji prezentów dla męża, zamówiłam. A potem przed samą sobą ukrywałam, dałam córce zapakować, żeby nie mieć pokusy macania i przeglądania zawczasu. Oni się śmiali, bo ja skrzętnie zapominałam, co tam jest, żeby mieć ubaw, kiedy odpakuję. Niestety nie mogłam powiedzieć, żeby oni coś dla mnie z wish list zamówili, bo na polskich stronach tylko ja się wyznaję. Poza tym były tam też prezenty dla córki i męża, więc ktoś musiał być poszkodowany.
Cały dzień chodziłam i wąchałam paczki, nie ma u nas małych dzieci, możemy więc kłaść je wcześniej. Po rozpakowaniu, najpierw wszyscy rzucili się oglądać ich książki, a dopiero potem pozwolili mi zrobić zdjęcia











Na górze stoi box z 4 sezonami Bramwell, serialu o kobiecie lekarzu, która była pionierką w tym zawodzie w UK w końcu dziewiętnastego wieku, kiedy to kobiety nie pracowały w żadnym sektorze, a już w szpitalu to w ogóle.
Obok pudełko dwóch talii kart firmy Piatnik. seria Lady, trochę węższe, idealne do pasjansa i do gry w karty (jak gramy w takie gry, które wymagają wielu kart w ręku, mnie zawsze wypadają).
Poniżej Wasilij Grossman Życie i los. Kupiona dla męża. Ale chyba mi pożyczy, nieprawdaż?
Niżej Manula Kalicka i jej Rembrand, wojna i dziewczyna z kabaretu. Od dłuższego czasu na nią polowałam, była niedostępna, ale chyba wznowili i mam.
Idąc w dół - Teresa Monika Rudzka 'Bibliotekarki'. Dobre recenzje miała, a ja nic jeszcze nigdy o tym środowisku, wiec zwyciężyła ciekawość.
Niżej kolejna cegła - The Distant Hours Kate Morton, jej najnowsza powieść, pięknie wydana w twardej oprawie. Tej powieści się nie spodziewałam. Wprawdzie bąknęłam, że bym chciała, ale była droga i odpuściłam. Zapomniałam. A tu taka niespodzianka.
Ken Follet Upadek gigantów. Lubię koleżkę, a ten okres w powieściach (zaczyna się w 1911 roku, ponad 1000 stron i dwa tomy w zapowiedziach).
Na drugim zdjęciu Mankell i Dogs of Riga, kupiłam to dla Marka, jeszcze-nie-zięcia. Przedstawiłam mu tego pisarza i teraz przy każdej okazji dostaje kolejne.
Niżej Piekary Ja Inkwizytor. Dla Miśki, ale i mąż chętnie czyta, ja jeszcze na Piekarę nie zachorowałam, ale to dlatego, że oni są zawsze pierwsi w kolejce i się nigdy nie mogę dopchac, a potem wciąż coś nowego do czytania.
Pod spodem trzy kolejne tomy Stephena Clarka, o pobycie Brytyjczyka we Francji. Dla córki. Mówi, że ją bawią, a między egzaminami tylko takie powieści jej wchodzą, a że egzaminów ci u niej dostatek, więc jak znalazł. Poniżej Monica Ali i 'Od kuchni', dla męża, i znowu mam nadzieję to po nim przeczytać. A na samym dole, zachęcona dobrymi recenzjami i poinformowana przez Padmę, że powinno się podobać synowi, kupione dla niego Gone. Jak zatrybi, kolejne przyjdą na Zajączka.
Ech, tyle dobra. Idę ukroić ciasta, co go wczoraj godzinami wypiekałam i zabieram się za dalsze losy Cukierni pod Amorem.
Pozdrawiam wszystkich i Wesołych Świąt!!!