sobota, 8 stycznia 2011

Barbara i Jan mnie zaskoczyli, a Kobieta za ladą wszystko przypomniała


Całkiem przypadkiem natrafiłam dzisiaj na stary polski serial, którego wcześniej nigdy nie znałam. Niby nic dziwnego, bo nakrecony był w roku 1964, czyli przed moim urodzeniem, ale przecież tak często powtarzają różne produkcje, że powinnam była na niego prędzej, czy później trafić. Otóż nie.
Mam dzisiaj leniwą sobotę, małżon też nie w pracy, oglądamy filmy, czytamy, coś tam się pichci na palnikach, żyć nie umierać. Właśnie przełączyłam na Kino Polska w oczekiwaniu na Kobietę za ladą, czechosłowacki serial z lat propagandy sukcesu (uśmiechamy się, z troską o zbiory się uśmiechamy!), kiedy to usłyszałam czołówkę 'Barbary i Jana'. Charakterystyczna muzyczka z lat 60 tych, teksty też w tym stylu, ale wszystko utrzymane w bardzo komediowym stylu. Uśmiałam się jak norka. Zachwyciłam Kobuszewskim i Barbarą Mostowiak, tfu Lipowską znaczy, piękną jak marzenie (teraz też jest piękna, ale wtedy była do tego jeszcze młoda). Tak mnie ten serial nastroił krotochwilnie na resztę dnia, że co bym nie robiła, na wspomnienie tego krótkiego i nieoczekiwanego seansu, uśmiecham się szeroko. Będę śledzić losy Jana, fotografa w dzienniku Echo i Barbary, zaczynającej w tejże gazecie reporterki i żurnalistki.
Kobieta za ladą natomiast przypomniała mi dziecięce lata. Siedziałam często w tak zwanym dużym pokoju, rysowałam, malowałam, układałam coś tam, bawiłam się w pocztę lub inne 'dorosłe' zajęcia, a w tym czasie dorośli oglądali takie seriale jak Szpital na peryferiach, Czarne chmury czy właśnie kobietę. Oczywiście patrzę na to teraz zupełnie inaczej, zadziwia mnie mnogość towarów na półkach, tłumy kupujących, te zwyczaje w delikatesach - zamawianie kanapek na przyjęcia, drogie koniaki i mandarynki w ciągłej sprzedaży i zero kłopotów z zaoptrzeniem. Ciekawe, czy tak u nich faktycznie wtedy było, czy zrzucili towar do tego filmowego sklepu z całej Czechosłowacji, albo i jeszcze z krajów sąsiedzkich? Nie z Polski w każdym razie.
Mało to dla mnie istotne, czy te seriale są wybitne, czy nie. Powodują, że się nieźle bawię i wracam do beztroskich lat, kiedy wszystko było jeszcze możliwe i dopiero miało się zdarzyć.