sobota, 15 stycznia 2011

W tak zwanym międzyczasie

Czytam 'Room'. Boszszsze! Emmy Donoghue. Jak ja się męczę. Książka jest dobra, ale porusza we mnie chyba jakieś mniej lub bardziej ukryte struny, wywołuje do apelu lęki, wpędza w klaustrofobię i nic na to nie mogę poradzić. Tłumaczę sobie - głupolu, przecież to tylko powieść, ale wiem przecież, że takie sytuacje miały miejsce w realnym świecie. Jako matka i kobieta, odczuwam przeogromny niepokój czytając tę historię, po jakichś piętnastu minutach dzwonię do córki, biegnę na górę do syna, sprawdzić, czy u nich wszystko w porządku.
A do tego sąsiadka przyniosła mi świetną książkę Sebastiana Faulksa 'A Week In December', na którą byłam zapisana w bibliotece i właśnie ona skończyła i przepisała na mnie. Wolałabym zagłębić się już w tę.
Czy Wy odkładacie książki, które Was męczą, czy brniecie dalej.
W tym wypadku jest nawet trudniej, bo to dobra powieść, tylko jej atmosfera mnie wykańcza, a to za mało, żeby ją odłożyć. Ech, trudne jest życie mola książkowego. Czasami :-)