niedziela, 3 kwietnia 2011

Chichot lostu - Hanka Lemańska

Nie chciałam wcale czytać tej książki, bo będąc w mylnym błędzie, jak mawiał profesor Gruchała, myślałam, że jest to kolejna produkcja młodej pisarki dla młodych czytelniczek. Nie będę się tu nurzać w przeżytych latach, ale wiecie, ze mam ich dwa razy więcej niż 22, więc wiadomo - nie dla mnie. I żeby było jasne, nic nie mam do pierwszych czy nawet drugich powieści młodych pisarek (nic poza 'zawiścią', że są młode i że są pisarkami :-), ale co za dużo, to wystarczy. Teraz to raczej 'Szepty' mnie pociągają tematycznie :-)

Dostałam tę książkę w prezencie, postawiłam na półkę i pomyślałam, że będzie dla córki jak znalazł. Potem doczytałam, że Hanka Lemańska to rocznik 1959 i do tego psycholog, więc pomyślałam, że może warto dać tej powieści szansę?   Potem, potem zobaczyłam zwiastun serialu i pomyślałam, że jak nie teraz, to nigdy, bo mnie będą napadać w telewizji skrótami poprzednich odcinków i zwiastunami i w ten sposób poznam treść. A, że egzaminy mi nieźle dały w kość, nawet nie tyle ilością materiału, ile stresem, bo wiadomo stare studentki to się od razu na podium chcą znaleźć, a mózg już nie taka gąbka, więc trzeba ostrożnie treści zapodawać, co by przecieków nie było, to pomyślałam, że Chichoty losu akurat - nie obciążą zwojów.

Wiecie co, to jest całkiem fajny kawałek historii. Czuję niedosyt wiadomo, bo taki temat mógłby być trochę może pociagnięty, bardziej rozwinięty, bardziej może przegadany, ale z drugiej strony, czy ja wiem? Powieści, co flaki wypruwają z człowieka jest wiele, ale takiej, która by w sumie na wesoło potraktowała temat przysposobienia dzieci w tak trudnych okolicznościach, nie spotkałam.
Kto wie, może to jest właśnie sposób na zapodanie treści ważkiej, ale tak, żeby jednak ktoś zechciał o tym poczytać. Sami przyznacie, że ludzie czasem nie chcą.
Zastanawiałam się, skąd u mnie taka ciekawość, co się zdarzy, skoro właściwie tak a priori potraktowałam temat jako ograny i oklepany. A jednak przewracałam kartki niecierpliwie, chciałam wiedzieć, czy ta dziewczyna zechce rzucić się na głęboką wodę, czy jednak odpuści i wybierze swoje dawne życie. Hej, taka głupia nie jestem i spodziewałam się schematycznego zakończenia, jak w komedii romantycznej, ale z drugiej strony - któż nie lubi dobrej komedii romantycznej, więc może nie trąbimy całemu światu, że właśnie obejrzeliśmy Tylko mnie kochaj, ale jednak rekordy oglądalności ten film pobił. Już nie mówię o moim najukochańszym 'Masz wiadomość' (wiadomo, bo o księgarni, bo Meg, bo Tom i bo jestem babą).
I tak przeleciałam przez ponad 200 stron jak burza, nie wiedzieć kiedy skończyłam i mi się szkoda zrobiło.
Na pocieszenie może film? Hm, trochę nie lubię Żmudy-Trzebiatowskiej, ale bez przesady, nie będę się jej czepiać, bo sama nie wiem, dlaczego, więc może być, że za jej urodę bez skazy, za  równiutkie zęby, za figurę, czyli może jej zawiszczę podświadomie? A, co mi tam, zasiadłam oglądać i fajerwerków nie ma, ale jest ok. Dzieciaki tam mi się podobają.


Suma summarrum, jak mawiała profesor Początek od angielskiego, ale za to z francuskim 'r', książkę bardzo polecam dla spragnionych przerwy w poważniejszych lekturach, a serial to już jak sami chcecie, wiadomo, jedni lubią, a inni nie mają telewizora.
Szkoda tylko, że Hanka Lemańska juz nie żyje i nic więcej nie napisze

P.S. Książka jest dostępna na Merlinie za niecałe 3 złote