środa, 28 września 2011

Gorączka, rozedrganie, stosunek przerywany

Taka jestem ostatnio rozgorączkowana, ze sobie miejsca nie mogę znaleźć, jeśli idzie o mój stosunek do czytelnictwa w tym tygodniu i ostatnim, to można powiedzieć, że jest przerywany - siadam z książką, ale zaraz się zrywam niespokojna czegoś, sprawdzam maile, okazuje się, że trzeba ratować sytację, gasić pożary.... Przynajmniej w moich oczach to tak wygląda.
A wszystko dlatego, ze dostaliśmy niespodziewaną dotację dla biblioteki polskiej w Irlandii i oprócz spodziewanego zamówienia na około 2 tysiące złotych, doszło jeszcze jedno na 3 tysiące. I mnie rozłożyło z emocji, normalnie gorączki dostałam. Te dodatkowe pieniądze przeznaczone są dla dzieci, kiedy zamawiałam dla nich książki (wszystkie grupy wiekowe), najpierw musiałam solidne rozpoznanie zrobić, a potem samo zamówienie mi chyba ze 3 godziny zajęło. Następnie trzeba było rozwiązać problem płatności, potem czegoś tam nie było i zamiankę trzeba było strzelić, ciągle coś. Ale Pani Ewa z Merlina jest taka dla nas cudowna, że nie tylko wszystko rozwiązuje w mig, ale i nam gratisowe książki do tego zamówienia dokłada. Obietnica prezentu od Merlina wyszła jeszcze zanim okazało się, że możemy domówić na tę większą kwotę, więc niech nikomu nie przyjdzie do głowy myśleć, że to w ich interesie, bo takie zamówienie duże. Zresztą w zeszłym roku też dostaliśmy 2 kartony książek za darmo, a kupiliśmy za nieporównywalnie niższą kwotę. Poza tym ceny tam są świetne, w porównaniu z innymi księgarniami, z których mogę korzystać, bo nie wszyscy wysyłają do Irlandii. Nikt mnie nie prosił o reklamę tutaj, po prostu pomyślałam, że skoro ostatnio tak suczyłam na Empik, to czasem trzeba też coś dobrego o innych napisać, jak się należy.
Kolega mi kupił kilka książek w Polsce, w Empiku właśnie, co mnie podkusiło, żeby go prosić, myślałam, ze taniej będzie. Okazało się, że każda z nich kosztowała mnie w przeliczeniu 10 euro, na Merlinie kupiłabym te same tytułu za 6-7 euro. Gdyby nie paragon myślałabym, że coś się koledze pokiełbasiło.


Ale nic to, czasem człowiek traci, nie ma się nad tym co rozwodzić, tym bardziej, że mnie życie i znajomi, blogowi również, rozpieszczają ostatnio. Portal Zbrodnia w Bibliotece, już sama nie wiem, czy dla biblioteki, czy zasłużyłam sobie w konkursie na recenzję blogową kryminału, w każdym razie wysłali kilka pozycji, za co jestem bardzo wdzięczna. W stosiku to są te pod Leaving Ardglass do dołu aż do Hospital Babylon.
Jadąc do Babadag pożyczyła mi sympatyczna pani, która korzysta z naszej biblioteki, książkę Małgorzaty Wardy Środek lata, której nie mogłam nigdzie kupić, bo nie mogę korzystać z Allegro, zamówiła tam dla mnie sama autorka, ja tylko zapłaciłam, fajnie nie? Gwałt Chmielewskiej przyjechał z moją koleżanką z Polski. Empress Orchid to nasze klubowe czytanie na ten miesiąc, nie wiem, czy przeczytam, bo mi się jakoś chińskich klimatów nie chce. Leaving Ardglass poleciła mi Margaret z biblioteki i jak na razie wszystko, co o niej mówiła jest prawdą. Potem te z ZwB, a na koniec prezent urodzinowy od córki Hospital Babylon, kolejna z serii babylonowej, tym razem dzieje się wśród lekarzy, jak nietrudno się domyślić. Może niezbyt ambitna, ale najlepsza na czas pt odpoczynek wojownika.
Te kupione w Polsce jeszcze u mojej córki w Dublinie, a te kupione dla biblioteki będą tu w październiku, a tam kolejny stos takich, których jeszcze nie znam. Czy ja musze mówić, ze mnie to do rozpaczy doprowadza? Najpierw nie miałam czasu, a teraz zero koncentracji do czytania, bo.... patrz pierwszy paragraf. Pozdrawiam