czwartek, 29 września 2011

Targowanie się z rzeczywistością

Tak strasznie chciałabym pojechać na targi książki w Krakowie. Kombinuję, liczę, sprawdzam bilety, jeśli to prawda z tymi systemami rezerwacji, że reagują na to, co ludzie wyszukują i sprawdzają, to przeze mnie cena biletów do Krakowa skoczy na wysokość Mount Everestu. Najgorsze jest to, że cena biletów jest trochę wysoka z powodu daty, zaraz po pierwszym listopada, kiedy wszyscy wracają na Wyspy z wizyty na grobach. No kurczę, akurat w trakcie targów? Targi akurat w tym czasie? Dla pocieszenie, albo pognębienia, w zależności od nastroju, przeglądam sobie program targów, kto kiedy będzie i z kim się spotka. A kiedy kolejni bloggerzy czy pisarze ogłaszają, ze tam będą, dotkliwie czuję brak mojej osoby na tej liście.
Z córką spędziłyśmy kilkanaście minut na telefonie kombinując jak bym się mogła tam dostać taniej, różne opcje, bez torby, na skrzydle, uwieszona u koła - i tak wychodzi prawie 200 euro. Szkoda, ze nas woda dzieli, bo jakby nie, to bym sobie jakiegoś osła wypożyczyła i wózeczek, już teraz wyruszyła, na 4 listopada akurat bym dojechała. No, ale woda jest, a osiołek, wózek oraz ja - wszyscy cuzamen do kupy, ani osobno - Mojżeszami nie jesteśmy i po wodzie nie chodzimy.
Przeszłam etap zniechęcenia, potem nadziei, bo dziecko mnie zaczęło namawiać do poszukiwań tanich biletów, koleżanka napisała maila z informacją o jej tam bytności i zaproszeniach i tak się najarałam na ten wyjazd jak budowlaniec Radomskich. Ale przyszło opamiętanie i decyzja - nie będę teraz narażać rodziny, do tego na miesiąc przed świętami, na taki wydatek, natomiast zacznę oszczędzać na majowe targi w Warszawie. Postanowione.
Jakoś mi lżej.
Powiedzmy :-(
A jakby na potwierdzenie tej decyzji, że taka słuszna i wyważona, 'w nagrodę' przyszła paczka z wydawnictwa Elipsa (tego od Bluszcza). Jakiś czas temu wygrałam tam powieść Północ Południe Gaskell. Przemiła Pani Aleksandra dołożyła nam jeszcze kilka innych książek dla biblioteki :-)