poniedziałek, 22 października 2012

Powroty, czary mary fiku miku i carskie klimaty. A Misja im się udała

Przepraszam, że Was tak porzuciłam na czas jakiś, ale życie mnie pokonało, najpierw wizyta córki, kiedy to sobie obiecuję, że nie będę siedzieć w sieci, a korzystać z jej obecności, potem wyjazd do Dublina na wręczenie dyplomów córki tejże (innej nie mam), potem krótki wypad do Polski, no i jestem nazad.
Oczywiście w kraju, nie byłabym sobą, kasa jest czy nie, musiałam zajrzeć do kilku księgarni. Za dużego wyboru w moim mieście nie ma, bo jedne padły, inne się przemianowały, a tak w ogóle to króluje Empik, którego nie lubię, ale jak nie ma co się lubi i nie ma czasu do stracenia, a do tego czasem wielka chętka, to zajrzałam. Tym razem byłam z córką, więc razem rzuciłyśmy się w regały. Empik znajdował się w wielkim centrum handlowym, zaraz na przeciwko cmentarza, gdzie poszłyśmy wcześniej umyć groby przed pierwszym listopada. W zgiętym łokciu, z miną hrabiny niosącej torebkę Louise Vitton, miałam czerwone wiaderko z szufelką, szczotką, płynem i kompletem ścierek. To centrum takie 'oł eł', że nie było gdzie tego schować, a przecież wiaderko nie mogło być nam przeszkodą w odwiedzeniu księgarni. Będą mnie tam pamiętać długo.
Wzięłyśmy koszyk (dla takich jak my powinni mieć tam wózki) i ładowałyśmy książki jak leci od wejścia z myślą o późniejszej segregacji, nie chciałam po prostu wracać do początku i szukać, co też mi w oko wpadło. Wiadomo, jak z tym wpadaniem, coś się gałką zahaczy, a potem człowiek zachodzi w głowę, co to było i co gorsza - gdzie leżało?
Dowlokłyśmy się z wiaderkiem i tym koszem do kanapy na końcu salonu, tam rozsiadłyśmy się wygodnie i zaczęłyśmy przeglądać i eliminować. Powiedzmy eliminować, najpierw nic nie odrzuciłyśmy, ale potem zdrowy rozsądek (ciężko go zachować, kiedy promocja 20% niżej powyżej zakupów 75zł) oraz świadomość mizerii naszego bagażu, z gumy to on niestety nie jest, kazała nam jednak przywołać się do porządku i odrzucać to, co najmniej nam było drogie. Jak na złość moje must have, czyli Oriana Falacci wielka jak tyłek słonia, a druga, którą znalazłam i nie potrafiłam się pozbyć, czyli 'Powiedz mi, kim jestem' Navarro, nie mniejsza objętościowo. Jeszcze przy kasie znalazłam Domina czwartą część sagi sybirskiej "Młode ciemności" i już byłam kontenta. Do tego oczywiście McDusia, nic to, że recenzje miażdżące, pewnych idoli się nie zdradza (można krytykować, ale nie porzucać). Córka dobrała nowej Bishop dwie i się zrobił stos. Nowej Grocholi prośbą i groźbą, fochami i błaganiem nie wydostałam, leżała sobie cichutko w oczekiwaniu na następny dzień, który był premierą. To samo z drugą częścią Siedliska. Może to i dobrze, bo mogło się okazać, że mnie na coś nie stać i nie wiedziałabym co odłożyć. I tak musiałam zostawić Łapa w łapę (rozmowy Łapickiego z żoną), nową Masłowską, jakieś dwa kryminały, jedną fatnasy... już nie będę rozpamiętywać, bo przyjdzie mi karetkę wzywać.
Książki są cholernie drogie, tego Wam mówić chyba nie muszę. Żałuję tylko, że nam się nie udało przed osiemnastą do Weltbild dotrzeć, bo tam podobno szalona promocja.

Zakupy to jedno, ale weź to człowieku potem na półki powstawiaj. Tu musiałam przywołać swoje magiczne zdolności. Ogłaszam, gdyby ktoś chciał zobaczyć regały z gumy, na których niby miejsca nie ma, ale nowe zakupy cudownie się mieszczą, zapraszam do siebie. Za każdym razem wydaje mi się, że teraz to juz na pewno było ostatnie miejsce do zajęcia, a i tak się coś tam jeszcze mieści.
Ale teraz to już naprawdę było ostatnie miejsce, od teraz to książki będę musiała chyba składać w pół, żeby w jedyne wolne miejsca w kształcie kwadratu, powtykać.

A z innych spraw, oglądająco czytelniczych to powiem Wam, że serial Misja Afganistan jest po prostu świetny. Jestem baba, do tego nigdy w wojsku nie byłam, to gdyby tam jakieś nieścisłości, to wiedzieć nie będę. Zresztą śmieszy mnie, kiedy się lekarze/prawnicy/strażacy odzywają i mówią - serial nieprawdziwy, tak się nie operuje, tak się po sali nie chodzi, tak się pożaru nie gasi. Jakbym chciała wiedzieć, jak się operuje, to bym sobie na Discovery Science takie operacje oglądała, a nie w serialach.
Misja Afganistan trzyma poziom, fajne zdjęcia, klimat jest, muzyka świetna, Małaszyński trochę mnie wkurza, ale za to Lubos równoważy i nawet wszystko przewyższa. Kocham faceta normalnie. Inne męskie role też bez zgrzytania piachu w zębach, chociaż upał i kurz wszechobecny. Dobre kino, chociaż serial. Za każdym razem pozostaje niedosyt i chęć natychmiastowego obejrzenia odcinka, to chyba dobrze nie?


A poza tym skończyłam słuchać


Jestem zachwycona. Powieść ukazuje życie z wielkim władcą Rosji z perspektywy dziewczyny, która najpierw doznała biedy i wielu upokorzeń, ale dzięki wrodzonej mądrości i niezwykłej inteligencji społecznej doszła na sam szczyt - została Carycą. Jak wyglądały intrygi dworskie wiemy, z filmów, seriali i innych powieści. Niezależnie od tego, czy to dwór angielski, papieski czy rosyjski, wzór pozostaje ten sam - intrygi, podkopy, morderstwa, raz na szczycie, raz w głębokim dole, szczęście jeśli nie w trumnie. Utrzymać się przy carze, który do wiernych nie należał, miał wokół wielu doradców, a ci różnie się odnosili do kobiety, która miała wpływ na wodza, było na pewno trudno i niebezpiecznie.
Marta, potem Caryca Katarzyna, urodziła Piotrowi Wielkiemu 12 dzieci, z czego wiele zmarło, nigdy nie dała mu dziedzica tronu płci męskiej, bo wszyscy chłopcy umarli, tym bardziej było jej trudno utrzymać się u jego boku. Wszystko obserwujemy z jej punktu widzenia, ona jest narratorką, jej emocje filtrują zdarzenia - jest to bardzo ciekawy obraz kobiety u władzy, do tego takiej kobiety, która nie była chowana na takie zaszczyty, musiała dojść do wszystkiego z samego dołu społecznego. A czasy dla kobiet nieprzyjazne.
Słucha się wspaniale, wprawdzie maniera pani Lewińskiej tu i ówdzie lekko drażni, ale da się przeżyć. W sumie pasuje do postaci i treści. Bardzo udana realizacja, a powieść niezwykle ciekawa. Nie tylko dla fanów prozy historycznej.