poniedziałek, 5 listopada 2012

Trzy książki w koszyku, nie licząc wywiadów

Wczoraj obejrzałam na stronie Xięgarnia.pl nowy odcinek, tym razem z Markiem Bieńczykiem, którego Książka Twarzy, ze względu na  autora, na to, co mówi i jak, nie tylko tutaj, ale wcześniej w Hali Odlotów, a nie ze względu na NIKE, jawi mi się jako jedną z 'most wanted' pozycji obecnie na rynku. Do koszyka.

 
Z tą stroną Xięgarni jest tak, że jak człowiek zacznie oglądać i czytać, końca nie ma. Przeszłam więc do wywiadu z Miłoszewskim, jakoś mi umknął wcześniej, potem z Mikulskim, bo mnie jego książka też ciągnie do siebie, a na koniec, na deser, noc mnie zastała z Janem Jakubem Kolskim .
Wywiad niesamowity. Nie widać zadającego pytania, jedynie twarz Kolskiego. Wszystko na niej wypisane, chociaż pewnie by nie chciał. Szczerość jego wypowiedzi, mądrość, wyważenie, ale też i pewna zadziorność, momentami ból, wszystko tam widziałam. Oczy! Zwierciadło.  Jako widz poczułam się niezwykle uprzywilejowana, że mogłam tego posłuchać. 
Tym bardziej jestem ciekawa jego powieści 'Egzamin z oddychania'. Druga do koszyka


Z tego linku możecie przejść na stronę Xięgarnia.pl i obejrzeć oba odcinki wywiadu. Uprzedzam łatwo nie będzie, żadnego pitu pitu, ale czy kiedykolwiek ten twórca nam pitu pitu proponował? NIGDY.
Kocham jego filmy za to, że 'pasie' moją wrażliwość mądrymi treściami i nigdy się na nim nie zawiodłam. Gdybym miała wymieniać ulubione jego obrazy, nie umiałabym jednoznacznie wskazać. Na pewno Historia kina w Popielawach, ale zaraz mi Jasminum przychodzi na myśl, a potem myślę, gdzie tam, Pornografia, to było coś, eeeee, Afonia i Pszczoły mi się podobała, a potem sięgam po jego najstarsze filmy i też wszystkie na swój sposób mnie urzekły. Wobec Kolskiego nie umiem być rzeczowa, wytrąca ze mnie rozum, natomiast uwydatnia rolę serca i intuicji. Przy jego filmach mogę być znowu widzem-dzieckiem, które nie pyta tak naprawdę dlaczego, po prostu przyjmuje film takim, jaki jest i wzrusza się, cieszy, klaszcze w dłonie, tupie nogami, jak w teatrze na Śpiącej Królewnie. Chociaż bajki to już nie są, łatwo nie jest.
W wywiadzie słucham i martwieję - Kolski mówi, że wierność swojemu stylowi mało go nie rozsypała, że teraz trzeba inaczej. Jak to, zakrzyknęłam, to już nie będzie tego Kolskiego, którego znam, na którego się szło w ciemno, constans, a jednak zawsze coś innego tam można było znaleźć? To co ja biedna pocznę, jak ja się w tym odnajdę, czy wszystko musi być nowoczesne???
Wspomina też Krzysztofa Majchrzaka, za którym strasznie tęsknię, najukochańszy mój aktor, a zniknął zupełnie, od dekady odrzuca propozycje, szkoda. 
Tak się przejęłam, ze mi się to jeszcze w nocy śniło.
Książki jestem ciekawa, inny środek wyrazu, ale Kolski ten sam, chociaż wiele doświadczył, przecież nie wszystek się zmienił. Mam nadzieję. Niezależnie od skórki, ogryzek zawsze jest taki sam.

A na koniec, ale nie najmniej ważna, pozycja rozrywkowa, bo nie samymi bólami egzystencjalnymi człowiek żyje, nawet się tak nie da, nowa powieść Hagena, czyli wydało się już, że Leszka Talki tak naprawdę - Dzień zwycięstwa. Trzeci tom, po Granatowej krwi i Długim weekendzie, z komisarzem Nemhauserem w roli główniej. Do koszyka.


Na razie to tylko wirtualne zakupy, bo moniaków ni ma, ale ja zawsze mam w pogotowiu taką listę, bo jakby jaki cud, natychmiast rzucam się do zamawiania. Tylko nie wiem, czy nie oleju do grzania domu. Zima dla mnie nie jest łaskawa jeśli chodzi o wydatki książkowe.
A na razie trzy filmy Kolskiego już leżą na stoliku obok telewizora, pooglądam, pomyślę o nim ciepło.