piątek, 16 sierpnia 2013

Papusza - historia Cyganki w pigułce

Angelika Kuźniak napisała tę książkę, ale większość stron wypełniona jest listami i wypowiedziami spisanymi z nagrań, ma się więc wrażenie, że to sama Pausza czyli Bronisława Wajs, do nas przemawia.

Zachwycająca okładka, od tego zacznę. Nie jakieś tańce i tabory, widowiskowe konie i ogniska, czyli po najmniejszej linii oporu, ale właśnie twarz kobiety ukryta w rękach zwiniętych w pięści. Oddaje ducha opowieści o trudnym żywocie kobiety wrażliwej. Czarnobiała jak film państwa Krauze.

Co wiecie o Cyganach? Pewnie jak i ja, prawnie nic. Bronią dostępu obcych do swojego grona. Moje doświadczenia to koncerty zespołów cygańskich, na które zabierał mnie tata, kolorowe stroje, specyficznie tańczące kobiety, energiczna muzyka, podobało mi się. Te koncerty były bardzo popularne.  W domu ja i koleżanki próbowałyśmy tak jak tamte kobiety tańczyć, wyginając się do tyłu, przyklękając na kolano.
Rodzice nie mówili o Cyganach źle, ojciec często rozmawiał z wróżącymi kobietami w parku, nigdy go nie oszukały, ale też i sam sięgał po pieniądze, żeby coś im dać. Mówił do mnie wtedy - taki mają styl życia, wolni jak ptaki, w ten sposób zarabiają na życie. Czasem Cyganka zajrzała do domu, ale rzadko, bo w mieście, wtedy babcia czy mama coś tam dawały do jedzenia. Patelnie od Cygana były najlepsze, chciałabym mieć taką teraz. Byli częścią naszego życia. Nie pamiętam taborów, ale pewnie dlatego, ze mieszkaliśmy w mieście, a i to był pewnie już schyłek.
Potem nie było już tak wesoło momentami, raz mnie Cyganki w czasach licealnych z pieniędzy obskubały, chciałam zapłacić za wróżbę, bo zakochana byłam, nawet mi na rękę, nomen omen, było, żeby mi powiedziały, co dalej mnie czeka. No, ale wyrwały kasę, co tam miałam i chodu. A ja osłupiała zostałam w tym parku. No, ale czyż taki proceder jest tylko Cyganom właściwy?
W klasie w liceum mieliśmy jednego chłopaka z takiej rodziny, ale majętnej, widać było po nim. Nikomu do łba nie przyszło jakoś go z powodu pochodzenia sekować. Nie byliśmy wyjątkowi, po prostu chyba fakt, że jesteśmy wszyscy na Ziemach Odzyskanych, że nasi rodzice wszyscy skądś tam przyjechali, wyrobiło u nich, a potem automatycznie i u nas, zrozumienie dla inności. Tak sobie to tłumaczę.

Sięgnęłam po tę książkę i oniemiałam, o ile można powiedzieć tak o czytelniku. Zaczyna się od dawnych czasów, przed wojną, dużo o życiu w taborach, o zwyczajach. Potem wojna, wszystkim było okropnie, ale im chyba strasznie okropnie. To wszystko takie ciekawe, takie przejmujące. A w tym Papusza, dziewczyna głodna świata, wiedzy, sama nauczyła się pisać i czytać, do szkoły nie przyjęli, płaciła dzieciakom, żeby ją wprowadzili w świat liter. Niesamowite.
Ciekawe, czy miałaby w sobie taką determinację, gdyby wiedziała, że to ją zgubi, ale i wyniesie na piedestał?
Co mnie zszokowało, to fakt, że Bronisława Wajs nie wiedziała, nie czuła, jak jest wielka. Sławił ją Tuwim, głosił Ficowski, a ona wszystki przepraszała i przepraszała, ciągle to robiła. Za wszystko. A jak już poszła na swój wieczór autorski, dziwiła się, że ktoś jej wiersze czyta, że się im chce tych prostych rymów słuchać.
Wspaniała i jednocześnie tragiczna postać. Uwielbiana przez ludzi, przez swoich wyrzucona poza nawias, nawet znienawidzona. Do tego czasy trudne, przymusowe postoje, osiedlania Cyganów.
Na to wszystko nałożyła się choroba psychiczna poetki, pewnie 'zawleczką' były problemy wśród swoich. Nie rozumieli jej. A ona tak kochała i to życie, i przyrodę, i była dumna z przynależnosci do tego narodu. Dlaczego oni tego nie rozumieli, dlaczego nie widzieli?
Chciałabym zrozumieć, dowiedzieć się więcej. Ta książka jest zaledwie zaczynem, zostawia niedosyt, mam nadzieję, że dzięki filmowi ten temat stanie się popularny i coraz więcej będzie można przeczytać i dowiedzieć się.
Przez cały czas towarzyszył mi wstyd, że tak mało o Cyganach wiem, a przecież współżyli z nami w Polsce, jak my byli Polakami, nie widziałam nawet, że byli wierzący i w szoku byłam, że w książce jest o Bożym Narodzeniu czy Wielkanocy obchodzonej w taborze. Straszna ignorancja.

Na koniec wytłumaczę się z tego, dlaczego używam słowa Cygan, Cyganie. Otóż sama poetka chciała, żeby tak o niej mówić, to raz. Po drugie nie rozumiem tej 'poprawności' i nowomowy. Nie w słowach zawiera się szacunek dla innych, wszystko jedno czy się powie Rom czy Cygan, zależy jak się powie. To jest jakieś nienaturalne. Od zawsze mówiło się Cyganie, nie pamiętam, żeby to było pejoratywne w ustach mojego ojca na przykład, po prostu stwierdzenie faktu. Tak jak nazwanie kogoś Żydem. I tego się będę trzymać.

P.S. Już dawno chciałam napisać, bo ebooka kupiłam w przedpremierowej sprzedaży na Virtualo (nawiasem mówiąc fatalnie przygotowany, czytało się jak pirackie wydanie, powtórzenia, zbitki słowne, a zapłaciłam 19.90. Wprawdzie wymiana mailowa była sprawna, ale nic im się nie udało z tym począć, obciach). Nie mogłam, bo blogger nie działa, jak się okazuje tylko, kiedy używam Mozzilla Firefox. Czy ktoś ma na to lekarstwo?